Warning: Undefined global variable $_SESSION in /home/platne/serwer43793/public_html/siatkowkaokiemstatystyka.pl/wp-content/plugins/pixelyoursite/includes/class-events-manager.php on line 171

Warning: Trying to access array offset on value of type null in /home/platne/serwer43793/public_html/siatkowkaokiemstatystyka.pl/wp-content/plugins/pixelyoursite/includes/class-events-manager.php on line 171
Trener polski czy zagraniczny? - Siatkówka Okiem Statystyka

Trener polski czy zagraniczny?

Od czasu do czasu spotykam się z dyskusjami na temat przewagi polskiego trenera nad zagranicznym lub przewagi jaką mają zagraniczni nad polskimi. Osoby wygłaszające takie sądy stawiają narodowość trenerów w zależności od własnych upodobań. Jeśli bardziej przepadają za konkretnym trenerem-obcokrajowcem, wtedy wszystkich obcokrajowców wrzucają do jednego worka. Jeśli natomiast ich idolem jest polski trener, wtedy dzieje się analogicznie, ale w drugą stronę.

We wpisie, który ukazał się w poprzednim tygodniu opisałem moje przemyślenia dotyczące Trenera i jego sztabu szkoleniowego. Ten wpis możesz przeczytać klikając TUTAJ. Dzisiaj postanowiłem przedstawić własne zdanie na ten poruszony w pierwszym akapicie. Polski czy zagraniczny trener? Który jest lepszy? Nie będę obstawał za żadną z tych grup, a bardziej za ludźmi. Mam wrażenie, że jest to również zdanie większości środowiska. Co mam na myśli? To, że moim zdaniem nie liczy się narodowość trenera, tylko jego wiedza, doświadczenie oraz umiejętności ale wszystko w połączeniu z dopasowaniem do drużyny, którą prowadzi.

Od sezonu 2009/2010 do 2019/2020, czyli na przestrzeni swojej kariery, pracowałem z czternastoma pierwszymi trenerami. Wśród nich było pięciu Polaków i dziewięciu obcokrajowców. Pośród obcokrajowców, aż pięciu z nich byli trenerami z kraju pizzy. Mam więc solidne podstawy, aby wyrazić swoje zdanie w tej sprawie.

Narodowość ≠ jakość

Jeśli widzę jakieś preferencje w środowisku siatkarskim, to wydaje mi się, że bardziej celebrowani są trenerzy zza granicy, szczególnie włoscy. Jednak moim zdaniem pierwszą, zasadniczą sprawą jest to, że narodowość nie stanowi żadnego pewnika do posiadanej wiedzy przez trenera. Wśród polaków jak i obcokrajowców jestem w stanie znaleźć wybitne postaci, z przeogromną wiedzą. Zarówno w zakresie siatkówki, jak również między innymi teorii tworzenia drużyny, czy metod dotarcia do graczy.

Miałem okazję widzieć w akcji wielu trenerów. Spotkałem na swojej drodze trenera-polaka, który trenerem chyba nie chciał być i nie miał ku temu odpowiednich predyspozycji. Miałem zaszczyt pracować również z takim, którego wiedza o siatkówce była większa niż wszystkich pozostały, łącznie z obcokrajowcami.

Pracowałem także z obcokrajowcami, a wśród nich Danielem Castellanim i Andreą Anastasim, których nikomu nie trzeba przedstawiać. To są światowej klasy trenerzy. Miałem jednak możliwość współpracy z trenerami, którzy kompletnie nie nadawali się na „plusligowy” poziom pracy. Jeden z takich trenerów był idealnym asystentem trenera, który wiele czasu spędzał na analizowaniu i naprawdę potrafił to robić. Drugi z nich, był osobą osiadłą w początkowych latach XXI wieku i bazował na tym, co sprawdzało się dwadzieścia lat temu. Niestety zupełnie odrzucał wszelkie nowinki. W zasadzie obaj deprecjonowali jednak ważność rozmów i relacji z siatkarzami, jako najważniejszymi elementami całej układanki.

Trener – co jest najważniejsze

Normalnym w sporcie jest to, że trener w jednym sezonie bardzo dobrze się sprawdza, a w kolejnym, jego metody okazują się mało skuteczne. Spójrzmy na Fefé, który w ZAKSIE wygrywał Mistrzostwa i zdobywał Puchary Polski. Potem został trenerem naszej reprezentacji, gdzie nie miał wielu sukcesów. Następnie przeniósł się do Włoch, gdzie znowu wszystko zaczęło się układać i prowadzi jedną z najlepszych ekip na świecie. Co zatem było nie tak?

Moim zdaniem, najważniejsza rzecz, która musi się wydarzyć to idealne dopasowanie trenera do jego drużyny. Często jest tak, że trenerzy sami decydują kto będzie w ich drużynie. Niestety nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, że niektórzy gracze nie pasują do ich sposobu pracy. Innym razem trener ma niewielki wpływ na kontraktowanie graczy, przez co zdaje się na los.

Każda konfiguracja siatkarzy i członków sztabu szkoleniowego powoduje inny stan całej drużyny. Ten stan zmienia się także w zależności od celów drużyny. Im wyższe, tym wyższy jest poziom presji.

W mojej ocenie trener zawsze powinien mieć ostateczne zdanie na decyzję o kontraktowaniu ludzi do swojej drużyny. Ta decyzja jest bardzo istotna, ponieważ składa na barki trenera całkowitą odpowiedzialność do sezon. To właśnie trener powinien przeanalizować, czy poza umiejętnościami technicznymi, zawodnik „odpowiada mu” pod kątem charakteru, mentalności i sposobu dotarcia do niego.

Gdy trener nie rozumie języka

Ale teraz czas na wspomnienie o jednej, niezbędnej kwestii komunikacji. Język. Żaden obcokrajowiec z którym pracowałem nie potrafił posługiwać się naszym językiem w stopniu pozwalającym na swobodną rozmowę. To jest realna przeszkoda, ponieważ trudno jest odczuwać co dzieje się w drużynie, nie do końca wiedząc, co mówią między sobą gracze. Takiej sytuacji doświadczałem osobiście, pracując w Finlandii i nie rozumiejąc języka fińskiego. Mimo tego, że w drużynie każdy mówił po angielsku, to jednak fiński był naturalnym dla drużyny.

Znajomość języka drużyny, którą się prowadzi jest niezbędna do odczytywania atmosfery i napięcia graczy. Jeśli jednak sam trener nie potrafi się w tym języku porozumiewać, musi mieć dookoła siebie sztab szkoleniowy, który potrafi się posługiwać językiem drużyny. Jest także temu sztabowi całkowicie oddany i musi mieć pełne zaufanie.

Ale istnieje również jeden pozytywny aspekt nieznajomości języka. Otóż, obcokrajowcy pracujący w Polsce, nie rozumieją krytyki, która na nich spada po porażkach i w trudnych momentach. To, że nie rozumieją, co piszą o nich media, co krzyczą kibice i mówią zwykli ludzie na ulicach, pozwala koncentrować się wyłącznie na pracy i nie wątpić w obraną przez siebie drogę.

Sztab szkoleniowy – swój czy zagraniczny?

W tym momencie powinno zatem paść pytanie o narodowość sztabu szkoleniowego. Moim zdaniem nie ma to najmniejszego znaczenia, ale jest jedno „ale”. Jeśli pierwszy trener pracujący w Polsce jest obcokrajowcem, to musi zebrać wokół siebie maksymalnie wielu Polaków. W poprzednich akapitach napisałem już nieco na ten temat. Uważam jednak, że dla obcokrajowca, Polski sztab szkoleniowy to tak, jak dodatkowe uszy i oczy. Osoby znające kulturę danego narodu inaczej analizują pewne sytuacje niż my. Wielu Włochów pracujących w naszym kraju bardzo dziwi się, że jesteśmy oschli we wspólnych relacjach. Podczas gdy oni pokazują, często nawet teatralnie, swoje relacje, my podajemy sobie rękę i to wystarczy. To jest właśnie miejsce, gdzie Polacy powinni trenerowi tłumaczyć, że „my tak mamy”.

I przykład w drugą stronę, o którym nie tak dawno słyszałem. W przerwie między treningami, sztab szkoleniowy wybrał się z trenerem, Włochem na obiad. Wszyscy w ubraniach klubowych. Trener do obiadu zamówił sobie piwo. Coś, co dla niego nie było niczym dziwnym, w naszej kulturze stanowi raczej dziwną rzecz. Bo kto z nas w poniedziałek do obiadu, w przerwie, zamawia sobie piwo do obiadu, a potem wraca do pracy? Raczej niewielu z nas. Co więcej, zdarza się, że postronne osoby robią zdjęcia w takich sytuacjach i zgłaszają to do klubu jako źle widziane zachowanie.

Trener i jego warsztat szkoleniowy

Wrócę raz jeszcze do tematu wykształcenia i miary trenera. Moim zdaniem narodowość kompletnie nie ma wpływu na wykształcenie trenera. W swojej karierze spotkałem wielu wybitnych oraz kilku, którzy byli trenerami z przymusu i braku innych perspektyw. Ta pierwsza grupa nieustannie pracuje nad sobą, szlifuje swój warsztat oraz dokładała do niego kolejne cegiełki. Szczególnie teraz, najlepsi trenerzy biorą udział we wszelkiego rodzaju webinarach, rozmawiają między sobą na „zoomach” i „skype’ach”. Uczą siebie i innych. Ma to miejsce tak długo, jak taki trener czuje się w swojej pracy spełniony, realizuje swój sens życia i siatkówka jest dla niego pasją!
Gdy taka pasja ginie, zaczyna chodzić na treningi, jak do zwykłej pracy. Mówimy wtedy, że „odcina kupony”. Trenerom w tej grupie często wydaje się, że „jakoś to będzie”, ponieważ mają już takie doświadczenie i wiedzę, że mogą spocząć na laurach. Prawda jest jednak diametralnie różna. Siatkówka nieustannie się rozwija i zmienia. Aby za tym nadążyć, głowa drużyny musi być zawsze na powierzchni.
Dlatego raz jeszcze powtórzę to, co na wstępie. Moim zdaniem miarą trenera w żadnym wypadku nie jest jego narodowość. Miarą trenera jest jego pasja do siatkówki, zdobyta już wiedza i doświadczenie ale także nieustanne dążenie do jej gromadzenia.

Komentarze

2 odpowiedzi na „Trener polski czy zagraniczny?”

  1. Brawo Kamil. Świetny artykuł. Musisz mi opowiedzieć którzy to którzy…

  2. Awatar soloduchakamil
    soloduchakamil

    Dzięki!
    O tym, którzy to którzy, może innym razem 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *